WYPALENIE JEST INDYWIDUALNE!

Nad zagadnieniem syndromu burn-out pracuję od ponad 20 lat. Posiadam gruntowną wiedzę na jego temat, dzięki której skutecznie pomagam w jego eliminowaniu, przeprowadzam „wypalonych” przez pełny proces rehabilitacji.
Z tej perspektywy widzę, że wypalenie zostało niesłusznie sprowadzone do „zawodowego” i przypisane wyłącznie do obszaru życia zawodowego. Jest to w mojej opinii mylne i niebezpieczne definiowanie syndromu, który wykracza daleko poza czynności zarobkowe, firmę, relacje i złych szefów, itp. To ogromny błąd, za który zapłacimy wysoką cenę, a wynika on z archaicznej definicji syndromu, jej błędnych założeń i podstaw.

WADY OBECNEJ DEFINICJI

Syndrom wypalenia zawodowego jest jednym z najczęściej opisywanych problemów XXI wieku. Wyszukiwarka Google na hasło „wypalenie zawodowe” zwraca ponad milion wyników, a fraza „burnout” to aż półtora miliarda(!).

Rodzi to fałszywe poczucie, że syndrom jest dobrze zdefiniowany i opisany, a poradzenie sobie z nim nie będzie trudnością. To bardzo groźna pułapka, której skutki już ujawniają się w postaci niewłaściwie skierowanych programów wsparcia dla osób wypalonych, mylenia przyczyn z symptomami i wadliwymi szkoleniami czy programami coachingowymi, które mają przeciwdziałać wypaleniu wśród pracowników. Tym samym, osoby cierpiące z powodu wypalenia nie mają, do kogo zwracać się po pomoc.

Pierwsze próby określenia syndromu wypalenia zawodowego podjął Herbert Freudenberger w 1974 r. Bazą była jego praca z małoletnimi narkomanami i wolontariuszami. Opiekunowie uzależnionych wykazywali objawy tego, co dziś nazywa się wypaleniem. Kolejno wypalenie opisała Christina Maslach, która prowadziła badania osób reprezentujących wysoko stresujące zawody (pracowników opieki społecznej, pielęgniarek psychiatrycznych, pomocy prawnej ludziom ubogim, psychologów klinicznych, psychiatrów, policjantów i pracowników więzień).

W obu przypadkach badania dotyczyły bardzo specyficznych grup zawodowych, szczególnie narażonych na stres i negatywne emocje w pracy. Jednocześnie całkowicie pominięte zostały inne zawody. Zakres badań były zbyt wąski, a wyniki bezrefleksyjnie przełożono na wszystkie grupy zawodowe i praktycznie na każdego czynnego zawodowo.

Jak łatwo zauważyć, wypalenie zawodowe w swojej obecnej definicji nie jest wynikiem rozległych badań i szerokiej pracy psychologów, ale pochodną obserwacji trudnych, stresujących warunków pracy konkretnych(!) zawodów. W ten sposób powstał mit wypalenia „ZAWODOWEGO”, co stanowi ogromne nieporozumienie, albowiem wypalenie nie jest tylko zawodowe i o jego postaniu decydują również czynniki osobiste.

Dało to pole do nadużywania pojęcia i swobodnej interpretacji. Pod wypalenie podciągano wiele stanów emocjonalnych, które wykazują podobieństwo do syndromu. Na dziś nie ma spójnej i powszechnie przyjętej definicji wypalenia. Przeprowadzona w 2018 roku analiza literatury (szczególnie lekarskiej i medycznej) na temat wypalenia zawodowego jest zdumiewająca. Wyodrębniono 142 różne sposoby definiowania syndromu. Już ten fakt powinien skłonić do głębokiego zastanowienia się i krytycznego podejścia do aktualnie przyjętej przez WHO definicji syndromu.

Niestety, pogląd reprezentowany przez Ch. Maslach utrwalił się, bowiem przez długi czas nie prowadzono innych badań nad syndromem. Przez lata pozostawał on w niszy. Jeszcze na początku XXI wieku mało kto rozumiał zagadnienie burn-out. Było to pojęcie kojarzone z chwilowym spadkiem zaangażowania, przemęczeniem, przepracowaniem. Nie poświęcano wypaleniu należytej uwagi; brakowało szerokich badań, analizy wielopłaszczyznowej ze strony psychologów i socjologów, a szczególnie krytycznej refleksji nad pierwotną definicją. Owszem, pojawiały się pojedyncze głosy (w tym polskie) podważające definicję Ch. Maslach, ale w większości pozostawały bez większego echa. Pod ich naciskiem autorka wprowadziła kilka korekt, jednak nie stanowiły one gruntownej przebudowy podejścia do określenia prawdziwych przyczyn syndromu.
Jak wykazują najnowsze badania nad syndromem definicja Ch. Maslach nie broni się i ma bardzo słabe fundamenty, oparte na wąskiej, wręcz wybiórczej grupie badanych oraz zbyt daleko wyciągniętych wnioskach. Dodatkowo pomija szereg elementów, które bezwzględnie muszą być brane pod uwagę, jeśli chcemy uchwycić istotę zagadnienia.

Kurczowe trzymanie się przestarzałego i wadliwego modelu, spowodowało, że dzisiaj definicja syndromu nie uwzględnia jego indywidualnego charakteru. Indywidualnego zarówno w kontekście osoby wypalonej (jej zdrowia i odporności psychicznej, wiedzy i stopnia rozwoju intelektualnego, predyspozycji do wykonywanej pracy, umiejętności radzenia sobie ze stresem, i innych) oraz uwarunkowań społeczno-środowiskowych. O ile pierwsza grupa czynników jest brana pod uwagę w niewielkim stopniu, to druga zostaje całkowicie ignorowana. Efektem jest koszmarny błąd WHO i sposób w jaki syndrom burn out został wpisany na listę ICD-11. Moim zdaniem powinien znaleźć się na liście chorób i to tuż obok depresji.

Patrząc na wypalenie jako na zjawisko socjalne należy bezwzględnie mieć na uwadze kontekst społeczny i kulturowy oraz czynniki osobiste. Inaczej człowiek jest postrzegany w Europie czy Stanach Zjednoczonych, a zupełnie inaczej w Korei Pd., Chinach lub innych krajach. Nawet jeżeli założymy, że czynniki wypalające są wspólne, to odporność na syndrom, możliwość przeciwdziałania i sposoby wychodzenia z burn-out są już mocno zależne od uwarunkowań osoby wypalonej oraz wpływu jej otoczenia i środowiska.
To, co w Europie jest uważane za przyczynę wypalenia, w Azji będzie uznane za słabość charakteru, nieprzystosowanie lub brak szacunku dla obowiązujących wartości. Pominięcie tego aspektu sprawia, że obecnej definicji umykają bardzo ważne elementy. Skutkuje to sięganiem po wadliwe i całkowicie nieskuteczne metod przeciwdziałania.

Podkreślę bardzo mocno, że zagadnienie wypalenia przez długi czas nie było przedmiotem badań psychologów. Dopiero okres kryzysu i pandemii C-19 spowodował podjęcie tematu. Zamiast poświęcić jemu czas, przyjęto przestarzałą definicję, której nikt nigdy nie zweryfikował. W literaturze fachowej jest wiele głosów krytycznych (w tym polskich) – zostały pominie.
Kluczowe błędy, które dzisiaj dostrzegam w definicji syndromu burn-out:

  • przestarzały model społeczny lat 80-tych – nie pomógł nawet update w latach 2000,
  • mało reprezentatywna grupa docelowa/zawodowa,
  • brak uwzględnienia uwarunkowań indywidualnych, cech charakteru, zależności środowiskowych i społecznych,
  • skorelowanie wypalenia wyłącznie z badanymi(!) zawodami,
  • błędne przeniesienie przyczyn wypalenia na grupy nie objęte badaniami,
  • mylenie przyczyn syndromu z jego następstwami.

ZŁE SKUTKI BŁĘDNYCH DEFINICJI

Fałszywe założenia definicji wypalenia skutkują dzisiaj przypisaniem syndromowi wyłącznie kontekstu „ZAWODOWEGO”. WHO określiła wypalenie jako „syndrom wynikający z przewlekłego stresu w miejscu pracy”. Bezmyślnie i bezrefleksyjnie przyjęła za Ch. Maslach trzy główne składowe:
WYCZERPANIE EMOCJONALNE – nieustanne zmęczenie i wyczerpanie psychiczne oraz fizyczne. Silne przekonanie, że obowiązki wykańczają nas i nasze sił Pojawia się gniew, frustracja i zniechęcenie do wszystkiego. Wypalonego nie cieszą sukcesy, przestaje reagować na wydarzenia i ucieka w imaginację życia.
DEPERSONALIZACJA I CYNIZM – wypalony wchodzi w coraz większy dystans i izolację wobec współpracowników i innych osób. Obowiązki wykonuje niechlujnie bez zaangażowania, jest niechętni firmie, kolegom, pracy. Staje się obojętny i traci poczucie osobistych osiągnięć. Źle ocenia własne kompetencje. Traci kontrolę nad życiem zawodowym i osobistym. Pojawia się autodestrukcja i złośliwość wobec innych.
OBNIŻANIE OCENY WŁASNYCH DOKONAŃ – poczucie marnowania czasu i wkładanego wysiłku w swoją pracę, tendencja do postrzegania swojej pracy w negatywnym świetle. Następuje spadek samooceny i poczucia własnej wartości, a w konsekwencji prawidłowa pewność siebie zamienia się w postawę roszczeniową i agresywną.

Zatrzymajmy się nad tym i głęboko zastanówmy, czy te zaburzenia są wyłącznie skutkiem pracy? Czy faktycznie wypala tylko życie zawodowe? Powinno mocno dać do myślenia, że objawy wypalenia rozpoznaje się u:

  • osób, które nie pracują w środowisku toksycznych relacji,
  • osiągających szczyty zawodowej kariery, bogatych, prestiżowych i popularnych,
  • przedstawicieli wolnych zawodów i pracujących na własny rachunek,
  • twórców, artystów, samozatrudnionych,
  • osób niepracujących zawodowo oraz bezrobotnych,
  • uczniów i studentów,

Przywołam w tym miejscu bardzo zgrabny opis powstawania procesu wypalenia jakim posługują się psychologowie American Psychology Association . Dzielą go na pięć sekwencji:

Miesiąc Miodowy – jesteś zauroczony nową pracą, masz idealistyczne podejście, dużą efektywność i osiągnięcia, czujesz satysfakcję, energię, entuzjazm i optymizm.

Konfrontacja – chcesz utrzymać idealistyczną wizję pracy, firmy i jej środowiska, pracujesz dużo i coraz ciężej, ale dostrzegasz „rysy na szkle” coraz częściej zdajesz sobie sprawę, że realizm pracy jest inny niż jego idealistyczna wizja.

Szorstkość – w realizację zadań zawodowych wkładasz coraz więcej wysiłku i widzisz jej realny ciężar, zaczynasz mieć kłopoty w kontaktach z kolegami w pracy, klientami praca staje się ponurym obowiązkiem,

Wypalenie pełnoobjawowe – towarzyszy ci poczucie pustki i samotności, zawładnęły tobą negatywne emocje i niechęć do otoczenia, wpadasz w konflikty, pojawiają się myśli ucieczkowe i stany depresyjne, lęki, wrogość, masz stałe zaburzenia funkcjonowania, snu, wyczerpanie fizyczne i psychiczne.

Leczenie/odradzanie się – uświadomiłeś sobie konieczność głębokich zmian, zacząłeś pracę nad sobą, jesteś na etapie leczenie ran i rekonwalescencji, doszedłeś do siebie i starasz się odzyskać świadome życia.

Teraz wystarczy w miejsce terminu „praca” wstawić dowolne okoliczności, które powodują długotrwały stres i napięcie emocjonalne, konflikty i zaburzenia, aby zrozumieć, że to co jakoby wypala nas zawodowo, jest obecne we wszelkich obszarach życia – związkach i relacjach osobistych, rodzinie czy nawet codziennych trudnych obowiązkach.

Mocno zaznaczam, że nie neguję obecności „zawodowego” charakteru wypalenia, bo oczywiste jest, że ta grupa czynników sprzyja rozwojowi syndromu. Jednak w wielu przypadkach przynosimy wypalenie ze sobą (już do pierwszej pracy), a współpracownicy patrząc na nas w innym wymiarze, dostrzegają to, co potrafimy ukryć przed bliskimi, rodziną, a nawet samym sobą.

Wypalenie jest indywidualne, a jedynie pośrednio zawodowe.

W mojej pracy z osobami walczącymi z wypaleniem widzę, że bardzo często prawdziwe przyczyny tego stanu leżą w innym miejscu, a dopiero aktywują się w obliczu zawodowego stresu i przeciążenia. Kategoryzując czynniki związane z życiem prywatnym, powodujące wypalenie, wskażę kilka:

  • problemy rodzinne – konflikty w rodzinie, problemy z dziećmi, choroby bliskich lub kłopoty finansowe,
  • zbyt duża liczba zobowiązań – podejmowanie zbyt wielu zadań i branie na siebie zadań ponad siły,
  • brak czasu dla siebie oraz na odpoczynek,
  • izolacja społeczna – brak kontaktów z innymi ludźmi, samotność, poczucie odosobnienia,
  • przeciążenie informacyjne – przesyt informacyjny i ciągłe otrzymywanie impulsów z różnych źródeł, takich jak media społecznościowe, internet, telewizja,
  • problemy zdrowotne – choroby, bóle przewlekłe, problemy z samopoczuciem,
  • odrzucenie socjalne – niskie dochody, nieatrakcyjny wygląd, słaba pozycja społeczna,
  • długotrwałe życie w wewnętrznym konflikcie wartości,
  • silna i ciągła presja ze strony rodziny i bliskiego otoczenia,
  •  brak wsparcia ze strony bliskich i przyjaciół w zmaganiu się z trudnościami życia.

Te sytuacje połączone ze stresem wynikającym z aktywności zawodowej są najmocniejszą przyczyną powstawania syndromu.

O indywidualnym charakterze wypalenia świadczy również to, że osoby wykonujące tą samą pracę, znajdujące się na porównywalnych stanowiskach i w zbliżonych organizacjach inaczej reagują na doświadczany stres. Zgodnie z obecną definicją progresja wypalenia powinna przebiegać podobnie u wszystkich, a tak się nie dzieje. Nie neguję obciążenia i odpowiedzialności zawodowej jako bodźca wypalającego, ale podkreślam, że stopień w jakim on aktywuje wypalenie jest ściśle powiązany z indywidualnym mechanizmem odporności psychicznej. Ten zaś jest pochodną doświadczeń, wewnętrznych lęków, konfliktu wartości, zaniżonej samooceny, traum, sukcesów, osiągnięć oraz z przebiegu życia osobistego i jego aktualnego stanu.

MOJA KONKLUZJA

Aktualna definicja tworzy miraż, w którym wypieramy odpowiedzialność za siebie. Przerzucamy ją na pracę, złych szefów, zawodowe relacje. Nie zdajemy sobie sprawy (lub nie chcemy), że sami jesteśmy odpowiedzialni za wypalanie się. W konsekwencji zmieniamy pracę (często wiele razy w krótkim czasie) i ze zdziwieniem zauważamy, że po krótkim czasie objawy syndromu występują na nowo.

Wypalenie zawodowe w świetle jego obecnej definicji to mit(!) bezrefleksyjne zaadoptowany na potrzeby obecnych czasów. Stworzono papierek lakmusowy, który z jednej strony przenosi ciężar odpowiedzialności na obszar pracy, z drugiej, nie rozwiązuje problemu syndromu burn-out. W wyniku tego powstał ogromny chaos, który nie służy przeciwdziałaniu, ale otwiera ogromne pole do pseudoedukacji, fałszywych terapii i manipulacji.

W mojej opinii WHO wylało dziecko z kąpielą, bo problemem jest wypalenie emocjonalne. Jego przyczyny są w wielu miejscach i przypisanie ich wyłącznie pracy jest kardynalnym błędem. To będzie bardzo kosztowny błąd, który w pierwszej kolejności uderza w społeczeństwa wysoko rozwinięte, jednak takie są skutki braku refleksji.

error: Content is protected !!
Scroll to Top